Na obrobione, gotowe zdjęcia ze ślubu moje pary młode czekają od miesiąca do dwóch. Niektórzy uważają, że to długo, ponieważ ciekawość zżera niesamowicie i każdy chciałby zobaczyć swoje zdjęcia najlepiej już następnego dnia po weselu. Jednak staranna, AUTORSKA OBRÓBKA (bo nie używam presetów-gotowców) wymaga czasu, cierpliwości i zaangażowania. W żadnym programie do obróbki informatycy nie umieścili guzika z napisem „fotografia ślubna – kliknij, żeby mieć z głowy”, żadne zdjęcie nie robi się samo.
Dobrze, że nie należę do osób, które potrafią trzymać język za zębami i czasem zanim jeszcze skończę prace nad reportażem ślubnym, zdradzam rąbek tajemnicy, publikując wybrane fotografie na swoim profilu na facebooku (www.facebook.com/zdjeciarka). Z jednej strony, jak mówią moi klienci, zaspokaja to ich ciekawość a z drugiej… jeszcze bardziej ją roznieca i jeszcze bardziej nie mogą się wtedy doczekać kolejnych kadrów!
Po jednej takiej publikacji (światło dziennie ujrzało wówczas kilka zdjęć z nadmorskiego pleneru Patrycji i Adama) napisała do mnie Panna Młoda: „te zdjęcia to jedno wielkie WOOOOW :O Zapewniłaś mi zajęcie na cały dzień, będę przeglądać zdjęcia! :D Wiedziałam, że zdjęcia będą super, ale że aż tak to się nie spodziewałam! (…) Zdjęciami które wstawiłaś przekonałaś mnie, że warto poczekać”.
W kolejnych wpisach zdradzę nieco więcej na temat tego, dlaczego to musi tyle trwać, na czym polega mój retusz oraz pokażę kilka zdjęć przed i po obróbce :)